MOJA PIERWSZA "SETKA"

Postanowiłem wybrać się na bieg "Morsy Króla Eryka", który miał odbyć się 6 marca w Sławnie. Zacząłem trening do tych zawodów w styczniu. Przebiegłem w tym miesiącu 310 kilometrów w 18 dni, co daje przeciętną 17 km na jeden trening. W luty przebiegłem już 430 kilometrów w 19 dni (23 km na jeden trening). Nadłuższy trening 4 godziny 12 minut biegu (ponad 40 km), dwa starty - na 15 km i 10 km. Okazało to się jednak za mało. W ostatnim tygodniu przed startem zmniejszałem kilometraż.

W piątek wyjeżdżam swoim samochodem do Sławna. W sobotę przecież start już o 6 rano. Podróż minęła bez żadnych sensacji. Po 3 godzinach jestem na miejscu. Wjeżdżam w jakąś uliczkę. Teraz czas na spytanie się o drogę. Zapisy mają być na sali OSiR-u. Pytam się kogoś. Wskazuje mi na jakąś salę. Niestety to nie to miejsce. Recepcjonista wskazał mi jednak drogę. Narysował nawet mapkę według której dojechałem jak po sznurku. W miejscu zapisów spotkałem wielu znajomych. Czułem się więc jak u siebie w domu. Spać mieliśmy na sali gimnastycznej w tym samym budynku, więc przenieśliśmy tam wszystkie rzeczy. Większość z nas usadowiła się na "estradzie". Na kolację zaserwowałem sobie chleb z margaryną i miodem oraz herbatę. Zresztą co biegacz to inne menu. O dziesiątej kładziemy się spać. Przedtem jednak porozmawialiśmy sobie o bieganiu i nie tylko. Całą noc nie spałem. Jednak to nie nowina. Na nowym miejscu nigdy nie mogę usnąć. Dlatego też staram się to odespać wcześniej. Wstaję o 4.30. Obowiązkowo toaleta, później kilka łyków wody. Nic nie jem. Nadrobię to na trasie.

O godzinie 6.07 start. Dystans 100 kilometrów. Sławno - Słowino (13 km), trzy pętle Słowino-Darłowo-Słowino (po 25 km) i Słowino- Sławno (12 km). Mróz trzyma mocno, więc oprócz koszulki z krótkim rękawem i dresu zakładam jeszcze pod spód koszulkę z długim rękawem. Miało się to okazać jedną z najważniejszych rzeczy w tym biegu. Oczywiście obowiązkowo czapka i rękawiczki. Plecaczek z Piły dopełniał całości ekwipunku. W plecaczku miałem butelkę 0.33 l "kranówki" (świetna woda - nigdy się na niej nie zawiodłem) i dwie czekolady nadziewane. Postanowiłem zadbać o pożywienie i picie we własnym zakresie, więc w Słowinie zostawiłem reklamówkę z resztą zapasów. Dobiegamy szybko do Słowina. Już na początku formuje się czołówka. Pozostali biegną w kilku grupkach. Zaczynam ostrożnie. Po godzinie łyk wody i kilka tabliczek czekolady. Czekolada zresztą to jedyne moje pożywienie. Biegnę dalej, a po godzinie znowu przerwa na pożywienie. Wszystko według planu. Najpierw posiłki co godzinę, później co 45 minut i na koniec co pół godziny. Zrealizowałem pierwszy wariant 4 razy, drugi 3 razy, trzeci 4 razy. W ten sposób dobiegłem do 80 kilometra. Około godziny 10 robi się cieplej. Rozbieram koszulkę z długim rękawem i czapkę zamieniam na czapkę z daszkiem. Ludzie pytają się co to za bieg. Gdy mówię, że to na 100 kilometrów to na twarzach widzę zdumienie i podziw. Jakiś dziadek mówił, że przeżył dwie wojny światowe, ale czegoś takiego jeszcze nie widział. 50 kilometrów przebiegam w 4.40. Wiem jednak, że nie należy się spodziewać tego wyniku razy dwa (9.20). Czuję się świetnie. Mam jednak świadomość, że kiedyś się to skończy. Robię coraz dłuższe przerwy. Na ostatnich półgodzinówkach było to już 5 minut. Odpoczywam zawsze w pozycji stojącej oparty o drzewo, słup czy budynek. Gdybym usiadł, to wiem, że trudno byłoby mi wstać i kontynuować bieg.

Na 80 kilometrze po takim 5-minutowym odpoczynku nie mogę zmusić się do biegu. Wiem, że w tej chwili skończyło się bieganie. Na to byłem przygotowany. Więc wiele nie myśląc zacząłem marsz. Nie sprawiało mi to większych trudności. Biegać nie mogłem, ale iść - bez problemu. Widocznie inne mięśnie pracują. Żoładek tak się "zablokował" się że przez 20 kilometrów, które zostały do mety wziąłem tylko jeden łyk wody. Zrobiło się zimno. Wiał przenikliwy wiatr. Ubrałem więc koszulkę z długim rękawem i czapkę. Dzięki temu nie zamarzłem. Przed Słowinem zauważyłem doganiającego mnie zawodnika. Zmusiłem się jeszcze do 2-kilometrowego biegu. W Słowinie jak zwykle nawrót na podwórku organizatora biegu - Andrzeja Żukowskiego. Zostało jeszcze 12 kilometrów. Trochę zacząłem podbiegać, wkrótce jednak dałem sobie spokój. Dopomogło mi w tym jedno zdarzenie. Myślałem, że jest już około 6 kilometrów do mety. Spytałem się przechodzącego człowieka, aby się upewnić. Powiedział mi, że do Sławna jest 9 kilometrów. Te kilka kilometrów różnicy spowodowały, że przestałem walczyć. Pod koniec biegu narażony byłem na oddziaływanie psychologiczne ze strony obsługi karetki pogotowia i samochodu "koniec biegu". Pytali się tak samo - czy wsiadam czy idę. Odpowiedziałem, że muszę skończyć bieg. Później dowiedziałem się, że na 8 kilometrów przed metą namówili innego biegacza. Póki co maszerowałem więc dziarsko. Kilometr przd metą zacząłem biec. Pod koniec towarzyszył mi organizator biegu - Andrzej Żukowski, który jako pierwszy złożył gratulacje. Czas - 11.37.57.

Samochodem "koniec biegu" dojechaliśmy na miejsce kwaterunku. Po drodze dowiedziałem się, że na trasie jest jeszcze jeden biegacz, który spróbuje zmieścić się w limicie 13 godzin. Jest więc szansa, że nie będę ostatni. Nie przebierając się poszedłem na zakończenie biegu.


Wyniki biegu:
1Roman Elwart1972JW 1050 Puck / MKS Władysławowo7.15.31Złoty Mors Króla Eryka,
2Józef Łukaszewicz1958Rumia7.23.03Srebrny Mors Króla Eryka,
Zimowy Mistrz Weteranów
3Wojciech Pismenko1963Agnes Świdwin7.52.38Brązowy Mors Króla Eryka
4Zbigniew Bogdanowicz1957Szczecin8.05.56Mors Króla Eryka
5Henryk Chudy1955TKKF Sławsko / Olszewscy i Synowie8.25.33Mors Króla Eryka
6Henryk Telesiewicz1947MKS Święc Sławno8.32.09Mors Króla Eryka, Mistrz Sławna
7Roman Jasiczek1960SZWLA Stargard Szczeciński8.43.52Mors Króla Eryka
8Lucjan Pytlik1955RKS Energetyk Rybnik / Radlin9.27.01Mors Króla Eryka
9Daniel Tykwiński1978AZS Bydgoszcz9.38.28Mors Króla Eryka, Najmłodszy
10Grzegorz Kalenko1968Szczecin10.01.16Mors Króla Eryka
11Patryk Gramont1976Kraków10.07.10Mors Króla Eryka
12Przemysław Torłop1966Zorza Gdynia / Gdańsk10.17.32Mors Króla Eryka
13Mirosław Lasota1953Nycupak Wałcz10.20.59Mors Króla Eryka
14Stanisław Rusek1957Poznań10.34.43Mors Króla Eryka
15Sławomir Rzechuła1964Bielsko-Biała10.35.48Mors Króla Eryka
16Franciszek Sojka1942MKS Władysławowo10.38.51Mors Króla Eryka, Najstarszy
17Wojciech Wiśniewski1953Góra Śląska11.23.16Mors Króla Eryka, Najmilszy
18Jarosław Kosoń1962KB Jogging Świnoujście/ BSI Kołczewo11.37.57Mors Króla Eryka
19Marek Trzebowski1973KB Przylesie Koszalin13.00.15Mors Króla Eryka, Najambitniejszy
20Dariusz Mańkowski1966Jastrowie92 km
21Adam Malinowski1957MKS Święc Sławno64 km
22Irena Lasota1951Nycupak Wałcz52 km
23Bogdan Kasprzak1954KB Neptun Kołobrzeg52 km
24Witold Sikorski1961TKKF RUN 42 Kurowo51 km
25Władysław Żukowski1953MKS Święc Sławno32 km
26Edward Pokorny1948KB Tupot Ustka22 km


Wszyscy którzy ukończyli 100 kilometrów otrzymali puchary i tytuł "Mors Króla Eryka". Po chwili zbieram się do powrotu. Zabrał się ze mną jeszcze biegacz z Poznania, którego podwiozłem do Koszalina. O godzinie 22 byłem już w Domu. Ledwo wszedłem na schody. W domu ściągnąłem wreszcie ubranie w którym biegałem. Ciepła herbata i pierwszy posiłek po biegu. Na drugi dzień nogi jak kołki. Ale kiedyś miną te zakwasy. Odciski? już miałem większe.

W środę minęły zakwasy, a w czwartek wybiegłem na trening. Właśnie w tym dniu zacząłem przygotowania do biegu na 15 kilometrów w Kołobrzegu. W przygotowaniach tych główny nacisk położyłem na trening szybkościowy. Właśnie Kołobrzeg, a później Dębno będą odpowiedzią jak naprawdę mój organizm zareagował na trudy setki. Tuż przed Kołobrzegiem rozchorowałem się na wirusowe zapalenie gardła i musiałem brać antybiotyki. Postanowiłem jednak pojechać i dystans 15 km przebiegłem w czasie 1.03.22. Na tych zawodach spotkałem organizatora biegu w Sławnie - Andrzeja Żukowskiego, który przekazał mi powyższe wyniki i dyplom.

Ciąg dalszy nastąpi.


Kołczewo 07.03.2004 - 21.03.2004

Napisał Jarek Kosoń